niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 2

Cezariusz
Niespokojnie kręciła się na fotelu w moim aucie. Nie lubiła mnie. Z każdą chwilą widziałem coraz więcej różnic. Zaparkowałem na parkingu pod budynkiem szkoły. Wysiadła  zanim zdążyłem wyjąć kluczyki z auta. 
- Izabello.- zawołałem za nią. Niechętnie się odwróciła.
- Izzy.- poprawiła mnie.- Nie mam ochoty się spóźnić więc rusz się.
Poszedłem za nią, z cierpiącą miną zaprowadziła mnie najpierw do sekretariatu a później pod salę.
- Mam nadzieję, że nie jesteś taki głupi i się nie zgubisz.
- Nie jestem głupi tak mi się przynajmniej zdaje.
- To dobrze.- powiedziała i weszła do klasy.
Historia, najnudniejszy przedmiot świata szczególnie jak się ją przeżyło. Pochodzę z Atlantydy, przeżyłem upadek tylu cesarstw, że nikt by nie zliczył. Każde polegało na tym samym, to była kara od bogów, za nie szanowanie daru jaki od nich dostaliśmy.
- A może pan Dragon opowie nam o upadku Konstantynopola.
Wyrwany z własnych myśli zacząłem opowiadać, trochę mniej szczegółowo. Pomyliłem kilka dat tak specjalnie. Trzeba zachować jakieś pozory. Czułem na sobie zaszokowane spojrzenie Izzy.
Izabella
Siedziałam na starej kanapie w garażu Dylan.  Obok siedziały moje obie przyjaciółki. Próbowały wyciągnąć ze mnie coś o Cezariuszu, ale ja starałam się o niem nie myśleć. Od krzyżowego ognia ich pytań uratowało mnie przyjście reszty kapeli Dylan. Zaczęła się próba.

Lubię obgryzać paznokcie i udawać, że gram na gitarze
Lubię ciągle być spakowana bo wyjeżdżam daleko
Uważam, że jesteś miły, ale nie chcę tracić czasu
Może jestem szalona, ale nie martw się, bo jest dobrze
Ciągle pod górkę, ciągle z górki
Nie odwracaj się, czas się pokazać
Chcę się wykazać, robię swoje
Wiem co mi się podoba, a może to ty
Tak jest, to tymczasowe życie
To rajd, w którym jest
Ciągle pod górkę, ciągle z górki
Nie odwracaj się, czas się pokazać
Lubię wychodzić i spacerować w deszczu 
Chcę, by rock n roll wrócił i wybił szyby w oknach
Czekam do 3 rano, by zadzwonić do każdego znajomego
Przyniosę im hałas, jestem gotowa, zaczynam
Ciągle pod górkę, ciągle z górki
Nie odwracaj się, czas się pokazać
Chcę się wykazać, robię swoje
Wiem co mi się podoba, a może to ty
Tak jest, to tymczasowe życie
To rajd, w którym jest
Ciągle pod górkę, ciągle z górki
Nie odwracaj się, czas się pokazać

To moje życie i jest ono buntem,
Podejdź kochanie, nie zaprzeczysz  
Ciągle pod górkę, ciągle z górki
Nie odwracaj się, czas się pokazać
Chcę się wykazać, robię swoje
Wstrzymuję oddech i pozwalam mu się wydobyć
Chcę się wykazać, robię swoje
Wiem co mi się podoba kochanie
Czas się pokazać właśnie teraz
Słuchałam muzyki kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił tata.
- Tak tato?
- Gdzie jesteś?- zapytał poddenerwowany
- U Dylan.- odpowiedziałam.
- A mogłabyś łaskawie pamiętać o tym co mi obiecujesz?
- Czyli?
- Miałaś iść ze mną na ten bankiet dyplomatów.
- O cholera, zaraz będę.
- Ja muszę jechać przyjedziesz z Cezą.
- No dobra.
Jak burza wpadłam do domu. W locie rzuciłam na kanapę moją torebkę i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i w samym ręczniku poszłam szukać jakiejś sukienki. Stałam przed szafą kiedy zakręciło mi się w głowie.  Ni stąd ni zowąd pojawił się Ceza ratując mnie przed upadkiem. Chyba byłam mu nieco wdzięczna. Poprowadził mnie do łóżka. 
- Izabello coś ci przynieść?- zapytał.
- Wody.- odpowiedziałam.
Zostawił mnie na chwilę samą. Wrócił z butelką wody. Wypiłam ją całą biorąc z szuflady nocnego stolika tabletki.
- Często tak masz?
- Czasami.- odpowiedziałam.- Dobra ja idę się ubrać.
Przypomniałam sobie, że jestem tylko w samym ręczniku. Z szafy wzięłam niebieską, asymetryczną sukienkę i szpilki. Zostawiłam chłopaka siedzącego na łóżku i poszłam się ubrać.  Wysuszyłam włosy i spięłam je lekko do tyłu. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż i wyszłam. Ceza dalej siedział na moim łóżku tylko teraz jeansy i klapki zastąpił garnitur, i białe conversy. Patrzył się na mnie swoimi szarymi oczami. Ciągle zastanawiało mnie jakim cudem jest on identyczny jak chłopak z moich snów. Wzięłam jeszcze swoją torebkę. Czekałam, aż łaskawie wstanie. Uśmiechnął się i ruszył swój tyłek. Byłam skazana na jego towarzystwo. Otworzył mi drzwi do swojego czerwonego ferrari. Nie uśmiechało mi się pół godziny jazdy z Nim. Nie lubiłam go. Nie wiem dlaczego po prostu nie trawiłam jego obecności.  

Dość długo mnie nie było, ale szkoła  i mam bardzo mało czasu. Mam nadzieję, że się wam rozdział podobał. Skomentujecie? Proszę

1 komentarz:

  1. Genialny ! Właśnie takiego bloga szukałam. Chciałam czytać od początku, a do tego jest taki ciekawy :D

    Zapraszam też na nn do siebie :*
    http://lovesandfriend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń